Filmy z Włochami w tle
Wszyscy miłośnicy Italii mają na pewno swoje ulubione włoskie filmy. Mówiąc „włoskie” mam na myśli zarówno te, które zostały nakręcone przez Włochów, jak i produkcje zagraniczne (głównie amerykańskie), w których Włochy i Włosi są kluczowym elementem filmu: są głównymi bohaterami lub stanowią tło do rozgrywających się w filmie historii.
Filmów „z Włochami w tle” jest bardzo dużo. Przygotowując się do napisania tego artykułu, zrobiłam sobie prawdziwy maraton: obejrzałam mnóstwo filmów, część z nich widziałam już wcześniej, część obejrzałam po raz pierwszy. Spędziłam kilka bardzo przyjemnych wieczorów, rozkoszując się wspaniałymi widokami słonecznej Italii i wyznam Wam szczerze, że - w te ponure, zimowe dni – był to prawdziwy balsam dla mojej duszy.
Na samym początku chciałabym rozdzielić filmy „włoskie” na 2 kategorie: filmy produkcji włoskiej i filmy zagraniczne. W mojej opinii kategorie te różnią się od siebie zasadniczo.
Filmy zagraniczne „wykorzystują” Włochy jako malownicze tło do opowiadanych historii. Włochy i Włosi są bowiem bardzo wdzięcznym tłem: cudowne krajobrazy, niezliczone zabytki rozpoznawalne na całym świecie, wspaniały klimat, doskonała kuchnia, piękne kobiety i zabójczo przystojni mężczyźni. Czego chcieć więcej?...
Zagraniczne produkcje to najczęściej komedie romantyczne lub filmy sensacyjne, gdyż te gatunki filmowe wiele zyskują, jeśli umieści się je w pięknych okolicznościach przyrody :)
Często się zdarza, że stereotypy dotyczące Italii i jej mieszkańców są przerysowane, ale nikomu to chyba za bardzo nie przeszkadza (no, może tylko Włochom).
Jeśli natomiast chodzi o filmy produkcji włoskiej, które zyskały szerszy rozgłos i są znane nie tylko we Włoszech, ale także na świecie, to mają one zupełnie inny ciężar gatunkowy. Są to najczęściej filmy obyczajowe lub dramaty mierzące się z realnymi problemami. Włochy nie są tam idealizowane, ponieważ są naturalnym miejscem życia bohaterów, a bohaterowie nie są przede wszystkim Włochami, tylko po prostu ludźmi, którzy borykają się z różnymi problemami i przeżywają różne historie.
Dzisiaj chciałabym się zająć tylko filmami zagranicznymi, filmy włoskie pozostawiając na kolejny artykuł.
W swoim zestawieniu pomijam też filmy kręcone w Wenecji, to jest osobna historia, do której również kiedyś wrócimy :)
Oto moja lista filmów zagranicznych w kolejności chronologicznej:
RZYMSKIE WAKACJE - 1956
przypuszczam, że tego filmu nikomu przedstawiać nie trzeba, to absolutna klasyka jeśli chodzi o filmy o Italii. Wydaje się nieprawdopodobne, że ma już prawie 70 lat, wciąż ogląda się go z ogromną przyjemnością.
Film opowiada historię księżniczki Anny (granej przez uroczą Audrey Hepburn), która podczas swojej oficjalnej wizyty w Rzymie postanawia uciec, aby incognito poznać włoską stolicę. Poznaje dziennikarza Joe’go (Gregory Peck) i spędzają wspólnie jeden cudowny dzień w Rzymie. Jest to dzień prawdziwych wakacji, poza obowiązkami i codzienną rutyną, dzień, w którym bohaterowie oddają się tylko i wyłącznie przyjemnym rzeczom.
Czarno-białe zdjęcia wiecznego miasta robią wielkie wrażenie, tym bardziej, że pokazują Rzym, jakiego już nie ma: chłopcy kąpiący się w Fontannie di Trevi czy stragany owocowe w samym centrum miasta to widok, który dawno już zniknął.
Film w 1954 roku zdobył 3 Oscary w tym dla Audrey Hepburn za rolę pierwszoplanową, a kultowa scena w której Audrey Hepburn mknie po mieście na vespie stała się jedną z najsłynniejszych scen w historii kina.
„Rzymskie wakacje” to film, który niezmiennie mnie urzeka, a dzień wagarów od rzeczywistości dzisiaj jest tak samo, a może nawet jeszcze bardziej pożądany, niż 70 lat temu :)
UTALENTOWANY PAN RIPLEY – 1999
Amerykański triller, którego akcja rozgrywa się w latach 50-tych ubiegłego wieku. Niezamożny stroiciel fortepianów Tom zostaje wynajęty przez bogatego przemysłowca, by pojechał do Włoch i ściągnął do domu jego syna Dickie’go marnotrawiącego ojcowską fortunę. Tom chętnie podejmuje się zadania. Po przyjeździe do Włoch ulega jednak fascynacji zarówno luksusowym stylem życia, jaki wiodą Dickie i jego narzeczona, jak i samym Dickiem i w związku z tym zupełnie zmienia swoje plany. Opętany swoimi pragnieniami rozpoczyna niebezpieczną grę.
Film zaczyna się bardzo sielankowo w niewielkiej, nadmorskiej miejscowości pod Neapolem. Pokazane jest, jak wspaniale można rozkoszować się życiem w pięknej, słonecznej Italii, jeśli tylko ma się na to odpowiednie fundusze: „dolce vita” w najczystszej postaci. Bohaterowie podróżują do Neapolu i Rzymu, by na koniec udać się do Wenecji. Piękne ujęcia odwiedzanych miast nie przynoszą ukojenia, ponieważ napięcie wzrasta i nie opuszcza nas aż do końcowych napisów.
Film ma doskonałą obsadę: w rolę Toma wcielił się Matt Damon a charyzmatycznego Dickie’go zagrał zabójczo przystojny Jude Law, towarzyszą im Gwyneth Paltrow i Cate Blanchet.
Przyznam szczerze, że film zrobił na mnie duże wrażenie, a uczucie niepokoju towarzyszyło mi jeszcze przez jakiś czas po zakończeniu seansu. Tak bardzo wciągnęła mnie fabuła, że jak przez mgłę przypominam sobie piękne ujęcia w Galerii Umberto w Neapolu, przy Schodach Hiszpańskich w Rzymie, czy na Placu świętego Marka w Wenecji… To znak, że muszę koniecznie wrócić do tego filmu :)
GLADIATOR – 2000
Trudno pominąć w zestawieniu ten niesamowity dramat historyczny, chociaż przedstawiony w nim Rzym, to Rzym starożytny z czasów świetności Imperium Romanum. Film na stałe wszedł już do klasyki i – wstyd się przyznać – ale ja obejrzałam go dopiero niedawno.
To historia wybitnego generała Maximusa: historia jego osobistej zemsty na cesarzu Kommodusie, który jest odpowiedzialny za śmierć jego rodziny. A także (a może przede wszystkim) historia lojalnego i wiernego poddanego, który dąży do wykonania ostatniej woli swojego Cesarza.
Wcielający się w Maximusa Russell Crowe (w najlepszych czasach swojej kariery aktorskiej) stworzył niezapomnianą postać człowieka honoru: prawego, szlachetnego i niezwyciężonego wojownika. Kreacja ta została uhonorowana Oscarem za najlepszą rolę pierwszoplanową. Czarny charakter, cesarza Kommodusa zagrał bardzo przekonująco Joacquin Phoenix.
Film jest pełen mistrzowskich scen batalistycznych i zapierających dech w piersiach walk gladiatorów. Obrazy starożytnego Rzymu i toskańskich wzgórz dopełnia jedna z najpiękniejszych ścieżek dźwiękowych w historii kina. Film niesie ogromne pokłady emocji, co sprawia, że oglądanie go jest prawdziwą ucztą dla ducha.
MÓJ DOM W UMBRII – 2003
Jest to produkcja brytyjsko-włoska i przyznam, że miałam dylemat, do której kategorii go zakwalifikować. Ponieważ jednak film został nakręcony w języku angielskim i główne role grają aktorzy brytyjscy – potraktowałam go jako film zagraniczny.
W pociągu przemierzającym środkowe Włochy wybucha bomba. Czwórka ocalałych z katastrofy pasażerów zatrzymuje się na rekonwalescencję w willi należącej do jednej z nich: angielskiej pisarki Pani Delahunty.
Maggie Smith w roli narratora, właścicielki willi żyjącej między jawą a snem, z nieodłączna szklaneczką grappy w ręce błyszczy na ekranie i urzeka.
Piękne, wręcz sielankowe otoczenie domu zagubionego wśród zielonych wzgórz Umbrii przynosi bohaterom ukojenie i powoli pozwala zapomnieć o traumatycznych przeżyciach.
Film jest niesamowicie ciepły i pozytywny, chociaż nie omija trudnych tematów, niesie przesłanie cieszenia się tym, co tu i teraz: „carpe diem”.
POD SŁOŃCEM TOSKANII – 2003
To niewątpliwie jeden z najbardziej znanych filmów z Włochami w tle. Mimo, że nie grzeszy zbyt ambitną fabułą, pokochały go miliony widzów na całym świecie.
Film opowiada historię świeżo rozwiedzionej Amerykanki – w tej roli Diane Lane – która postanawia radykalnie zmienić swoje życie: wyjeżdża do Włoch i kupuje starą, porzuconą willę w Toskanii. Musi zmierzyć się z wieloma przeciwnościami i nie wszystko dzieje się tak, jakby sobie tego życzyła.
W filmie występuje też polski akcent: robotnicy remontujący willę głównej bohaterki to Polacy. Można polemizować, czy podoba nam się sposób przedstawienia naszych rodaków, ale nie będziemy się w tym miejscu nad tym pochylać.
Niesamowite krajobrazy dodają niewątpliwego uroku historii, możemy podziwiaj toskańskie wzgórza, a także Sienę, Florencję i nadmorskie Positano.
Film jest bardzo ciepły i pokrzepiający, ogląda się go z dużą przyjemnością.
ANIOŁY I DEMONY - 2009
Ekranizacja bestsellerowej powieści Dana Browna o tym samym tytule.
Główny bohater: Robert Langdon, światowej sławy historyk i znawca symboli, zostaje wplątany w śmiertelnie niebezpieczną intrygę związaną z prastarym bractwem Iluminatów i odbywającym się właśnie konklawe. Udaje się zatem do Rzymu, aby rozwiązać zagadkę i zapobiec katastrofie. W postać profesora Langdona wcielił się, doskonały jak zawsze, Tom Hanks.
Film to wyścig z czasem i podróż wiodąca przez ulice Rzymu: opuszczone kościoły, place, zaułki, krypty i tajemnicze katakumby. Wraz z bohaterami wchodzimy do Watykanu i Zamku Świętego Anioła.
Dan Brown jest znany z wielkiej dbałości o szczegóły, a zatem w filmie możemy poznać wiele faktów i ciekawostek dotyczących historii, a także budowli, w których rozgrywa się akcja.
Moim zdaniem „Anioły i Demony” to film, w którym Rzym jest nie tyle tłem do rozgrywającej się historii, ale jej pełnoprawnym bohaterem.
LISTY DO JULII - 2010
Pełna uroku i wspaniałych włoskich widoków amerykańska komedia romantyczna. Fabuła nie jest zbyt wyszukana, a zakończenie (oczywiście happy end ) nie zaskakuje, mimo to film wart jest obejrzenia.
Młoda Amerykanka przylatuje do Werony i poznaje „sekretarki Julii” czyli kobiety odpisujące na listy pozostawiane przez turystki z całego świata pod słynnym balkonem Julii. Odnajduje list napisany przez Angielkę 50 lat wcześniej i postanawia na niego odpisać…
Zdjęcia Werony i przemierzanej przez bohaterów Toskanii są cudne, a cały film bardzo przyjemny i wprawiający w dobry nastrój
JEDZ, MÓDL SIĘ, KOCHAJ - 2010
Ekranizacja powieści Elizabeth Gilbert pod tym samym tytułem. Książka swego czasu odniosła ogromny sukces, uważano, że werbalizuje problemy i potrzeby kobiet i wskazuje im odpowiedzi na nurtujące pytania.
Głowna bohaterka Liz Gilbert – w którą wcieliła się Julię Roberts - mimo pozorów udanego życia, jest nieszczęśliwa. Po trudnym rozwodzie i nieudanym związku czuje się sfrustrowana i zagubiona. Postanawia rzucić wszystko i wyruszyć w roczną podróż, aby odnaleźć siebie. Wyznacza trzy przystanki na swojej drodze: Włochy, Indie i Bali.
Pierwsza część: „Jedz”, która ma miejsce w Rzymie to prawdziwy hołd dla włoskiego stylu życia , a przed wszystkim włoskiej kuchni. Scena, w której Julia Roberts - w miarę jedzenia solidnego talerza spaghetti - odzyskuje dobry nastrój i chęć do życia jest naprawdę niezapomniana.
Włosi podobno nie byli zachwyceni sposobem, w jakim ich przedstawiono w filmie. Myślę, że powodem były zbytnie uproszczenia i przerysowanie stereotypów dotyczących ich samych i ich „dolce far niente”.
Niemniej film ukazuje Włochy jako miejsce, w którym ludzie potrafią cieszyć się życiem, są mili i przyjacielscy, dużo biesiadują i rozmawiają, rozkoszują się doskonałą kuchnią i swoim towarzystwem. To takie Włochy, jakie sobie wyobrażamy i o jakich marzymy. Generalnie film jest bardzo pozytywny i – mimo nieco naiwnej fabuły – ogląda się go z dużą przyjemnością
ZAKOCHANI W RZYMIE - 2012
To komedia Woody Allena z serii filmów-pocztówek nakręconych w najpiękniejszych miastach Europy (wcześniej były filmy: „Vicky Cristina Barcelona” i „O północy w Paryżu”).
Wieczne miasto jest sceną, na której rozgrywa się kilka nie powiązanych ze sobą historii: starzejącego się amerykańskiego architekta, zwykłego włoskiego urzędnika, młodej pary z prowincji, luksusowej prostytutki i miłosnego trójkąta. Postaci są bardzo malownicze, a ich perypetie w większości zwariowane i – jak to u Woody Allena – opowiedziane z przymrużeniem oka.
W filmie zagrała plejada gwiazd: sam Woody Allen w swojej charakterystycznej roli neurotyka i hipochondryka, Alec Baldwin, Penelope Cruz, a także światowej sławy włoski aktor, komik i reżyser: Roberto Benigni.
Film ukazuje nam Rzym jako cudowne miasto tętniące życiem, pełne ciekawych ludzi, którzy przyjeżdżają tu po przygodę, jako miasto, w którym wszystko może się zdarzyć…
WESELE W SORRENTO – 2012
Jedyny nie amerykański film na mojej liście filmów zagranicznych. To duńska produkcja, porównywana do osławionego „Mamma Mia!”.
Film opowiada historię pary młodych Duńczyków, którzy postanawiają wziąć ślub w malowniczym Sorrento. Poza Piercem Bronsnanem – w roli zgorzkniałego biznesmena z przeszłością – pozostali aktorzy to Duńczycy, co niewątpliwie dodaje filmowi realizmu. Piętrzące się w filmie problemy są całkiem poważne, od razu widać różnicę między kinem skandynawskim i amerykańskim. Film określany jest jako komedia romantyczna, ja osobiście nie zakwalifikowałabym go do tej kategorii, a jeśli już, to tylko ze względu na happy end
Widoki wybrzeża amalfitańskiego i gajów cytrynowych skąpanych w słońcu są wspaniałym tłem dla rozgrywających się dramatów. Śmiem twierdzić, że mają kojący wpływ zarówno na bohaterów filmu, jak i widzów. Odnosi się wrażenie, że takie klimaty muszą sprzyjać rozwiązywaniu problemów i szczęśliwym zakończeniom :)
Zastanawiałam się, który z wymienionych filmów jest moim osobistym faworytem, ale niestety, nie umiem wskazać jednego. Wszystkie sprawiły mi dużą przyjemność, chociaż niektóre niosły ze sobą więcej emocji i wrażeń.
Jedno jest pewne: wycieczka do Włoch chociażby za pośrednictwem szklanego ekranu jest zawsze czystą przyjemnością :)
Komentarze
Zostaw komentarz